15 listopada 2009, 13:32
...szum morza, krzykliwe mewy, podmuch chłodnego morskiego powietrza spowodowały, że przez chwilę zapomniałam, że przez chwilę funkcjonowałam w oderwaniu od swojego chorego ciała. To cudowne miejsce, nad brzegiem morza, nieco dzikie sprawia, że uruchamia się machina dobrych wspomnień, przywołuje uśmiech i radość.
Chociaż bezradnie grzęznę w piasku nie mogąc ruszyć nogą (i tak jest dużo lepiej), nie wzmaga to we mnie złości, że też sobie z głupim piaskiem nie radzę, a powoduje raczej rozbawienie.
Zamknęłam oczy i słuchając szumu morza mogłam poczuć się wolna jak nigdy dotąd. W tym miejscu zawsze odczuwam to samo. Wolność to odpowiednie słowo na określenie na to, co odczuwam za każdym razem będąc tu...
więc skąd te łzyt płynące ciurkiem po mojej twarzy...może nie jestem wobec siebie do końca szczera